Budka Suflera „1974-1984”
Polskie Nagrania „Muza”
Rok wydania1984
Strona A
-
Znowu w życiu mi nie wyszło,
Uciec pragnę w wielki sen,
Na dno tamtej mej doliny,
Gdzie sprzed dni doganiam dzień,
W tamten czas, lub jego cień.
Znowu obłok ten różowy,
Pod nim dom i tamta sień,
Wszystko w białej mej dolinie,
Gdzie sprzed dni doganiam dzień,
Jeszcze głębiej zapaść w sen.
Późno, późno, późno… późno jest,
Sam wiem, że zbyt późno jest,
By zaczynać wszystko znów.
Późno, późno, późno… późno jest,
Sam wiem, że zbyt późno jest,
By zaczynać wszystko znów.
Znowu szarych dni pagóry,
Znów codziennych rzeczy las,
Wolę swoją znów dolinę,
Obok której płynie czas,
Szuka jej, kto był tu raz.
-
Ona przychodzi chytrze,
Bez ostrzeżeń i gróźb,
Krzyczy pękniętą liną,
Kamieniem zerwanym spod stóp,
Spod stóp.
Wszystko zaczyna się zwykle,
Jak każdy wspinaczki dzień,
Trudny dzień.
Ściana, droga pod szczyt,
A potem nagle krzyk – oooooo…
Góry wysokie, co im z Wami walczyć każe?
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Największa rzecz, swego strachu mur obalić,
Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej!
Góry wysokie, wiem co z Wami walczyć każe,
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Na rzęsach szron, inni już idą dalej,
Na twarzy śnieg, lecz są nowi, śmiali są,
Tylko czasem, czasem zamyślenie, tylko czasem zamyślenie.
Sam możesz wybierać los, szczytów, szczytów ślad
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt!
Góry wysokie, co im z Wami walczyć każe?
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Największa rzecz, swego strachu mur obalić,
Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej,
Tylko czasem, czasem zamyślenie, tylko czasem zamyślenie.
Sam możesz wybierać los, szczytów, szczytów ślad
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt!
-
Uderzył deszcz, wybuchła noc,
Przy drodze pusty dwór,
W katedrach drzew, w przyłbicach gór,
Wagnerowski ton.
Za witraża dziwnym szkłem,
Pustych komnat chłód,
W szary pył rozbity czas,
Martwy, pusty dwór.
Dorzucam drew, bo ogień zgasł,
Ciągle burza trwa,
Nagle feeria barw i mnóstwo świec,
Ktoś na skrzypcach gra,
Gotyckie odrzwia chylą się
I skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich
W brylantowej mgle.
Zawirował z nami dwór,
Rudych włosów płomień,
Nad górami lecę, lecę z nią,
Różę trzymam w dłoni.
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien
Znowu szary, pusty dom,
Gdzie schroniłem się
I najmilsza z wszystkich, z wszystkich mi
Na witraża szkle,
Znowu w drogę, w drogę trzeba iść,
W życie się zanurzyć,
Chociaż w ręce jeszcze tkwi
Lekko zwiędła róża…
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien.
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien.
-
Jest pieśń jak żagiel gwiezdny napój
Wielkie skrzydła w wielki wiatr
Dla tych co pełzać w mule nie chcą
Głowa w górze sztywny kark
Jest pieśń jak pomruk zwiastun błyskawic
Sokół pośród stada wron
Tylko niektórzy ją podjąć umieją
Innym gardła dławi strach
Słuchaj
W bezsennych nocach ona gra
Mówię słuchaj
W bezdennym bólu ona trwa
I jej czujesz moc
I wciągnięty raz w nurt
Oszalały biegniesz w nocy
Kiedy inni syci śpią
Mówię popatrz
Jak oni mdłym się ogniem tlą
Mówię słuchaj
Nie daj przez palce ciągnąć dniom
Przez śnieg i przez deszcz
Pieśni sztandar chcesz nieść
Życie mówię musi brzmieć
Tak jak wielki piękny wiersz
Jest pieśń jak żagiel gwiezdny napój
Wielkie skrzydła w wielki wiatr
Żywe pochodnie płyniemy nad czasem
W dróg nieprzetartych dal
W nowe pejzaże ziemi niczyjej
Gdzie nie bywał dotąd nikt
Słuchaj
Jest pieśń jak wilczy w górach zew
Mówię słuchaj
Jak dziko w żyłach szumi krew
Przez śnieg i przez deszcz
Pieśni sztandar chcesz nieść
I zbyt wielkich nie ma czynów
I zbyt wielkich nie ma spraw
Mówię popatrz
Jest pieśń jak żagiel gwiezdny napój
Wielkie skrzydła w wielki wiatr
Dla tych co pełzać w mule nie chcą
Głowa w górze sztywny kark
Jest pieśń jak pomruk zwiastun błyskawic
Sokół pośród stada wron
Strona B
-
Jaki jest wynik gry
Nie wiem, nie pytaj mnie,
Jak na imię tej grze,
Tego nie wiem już też.
Wczoraj tak było tak,
Nie znaczyło zaś nie,
Nie mieszało się nam
Czarne z białym co dzień.
Wczoraj niewinni tak,
Dzisiaj pionki w grze,
Wczoraj błękitny wiatr,
Dzisiaj duszny zły sen.
Z drugiej strony mych snów
Wszystko lepszy ma smak,
Bo w powietrzu jest luz
I muzyka wciąż gra.
Za ostatni grosz
Kupię dziś chociaż cień
Tamtych dni.
Za ostatni grosz
Wino z zielonych lat
Chcę znów pić.
Kiedy zaczął się wić
Kręty, pochyły szlak,
Gdzie był pierwszy nasz krok
W rozpadlinę bez dna
Gdy srebrników garść
Przekonała nas, że
Kiedy dają, to brać,
Każdy głupi to wie.
Bilans zysków i strat,
Prowadzimy od lat,
Nie ma czego w nim kryć,
Nie ma czego się bać.
Skąd więc na lustra dnie,
Z progu każdego dnia
Wita cię najpierw wstręt,
Potem brat jego strach.
-
Jeszcze raz ruszy ta zniszczona płyta
Stary sprawdzony dobry blues
Dom już bezludny pustka nieprzebyta
Z pustych pokoi przepędzam czas
Za oknem koniec nocy bezrozumnej
Jak stypa długiej i smutnej jak blues
Drzwi jeszcze skrzypią tak jak wieko trumny
Zamykam nimi życia swego szmat
Jeszcze mi tylko spacer pozostał
Wąską aleją przez zielony park
Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony
Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat
Tak dziwna to chwila brakuje słów
Tak dziwna to chwila brakuje słów
Tak dziwna to chwila brakuje słów
Tak dziwna to chwila brakuje słów
-
Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu,
Gdy pisałaś: „tak mi źle,
Urwij się choćby zaraz,
Coś ze mną zrób,
Nie zostawiaj tu samej, o nie”.
Żebrząc wciąż o benzynę,
Gnałem przez noc,
Silnik rzęził ostatkiem sił,
Aby być znowu w Tobie,
Śmiać się i kląć,
Wszystko było tak proste w te dni.
Dziecko spało za ścianą,
Czujne jak ptak,
Niechaj Bóg wyprostuje mu sny!
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak
słodkie były, jak krew Twoje łzy
REF:
Emigrowałem z objęć Twych nad ranem,
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem,
Dane nam było, słońca zaćmienie,
Następne będzie, może za sto lat.
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół,
Wciąż spadało nie mogąc spaść,
Mąż tam w świecie za funtem, odkładał funt,
Na Toyotę przepiękną, aż strach.
Mąż Twój wielbił porządek i pełne szkło,
Narzeczoną miał kiedyś, jak sen,
Z autobusem Arabów zdradziła go,
Nigdy nie był już sobą, o nie
REF
W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak,
Wypełzaliśmy na suchy ląd,
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas,
Meta była o dwa kroki stąd.
Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak,
Czemu zgasło też nie wie nikt,
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam,
Ale nic nie jest proste w te dni.
-
Wtedy gdy się najmniej spodziewasz
Nagła wiadomość pchnie cię nożem
Tępy, znajomy ból
Znów stare blizny się otworzą
Nocą przy małym tranzystorze
Mróz mi pokąsał mózg i dłonie
Spikera chłodny głos
Sprawił, że wiem już, jak się tonie…
Cienki lód
Kruche szkło
Janis J., Brian Jones
Jimi H., Anna J.
Kruchy lód
Cienkie szkło
Steve Mc Queen, Romy S.
Johnie L., Elvis P.
Martwy film
Martwy blues
Kruche szkło
Cienki lód
Czas ołowiu.
Słuchaj, to jest zwyczajne świństwo
Tak się nie mówi „do widzenia”
Nie można wyjść ot, tak
W połowie snu i w pół marzenia
Jeszcze wiruje Twoja płyta
Jeszcze się Tobą ekran pali
Pod zimnym światłem gwiazd
Jak ciężko żyć tym, co zostali…
Cienki lód
Kruche szkło
Janis J., Brian Jones
Jimi H., Anna J.
Kruchy lód
Cienkie szkło
Steve Mc Queen, Romy S.
Johnie L., Elvis P.
Martwy film
Martwy blues
Kruche szkło
Cienki lód
Czas ołowiu. -
Myśli wychodzą z cienia
Coś w człowieku się zmienia
I powracam z wyprawy na słoneczny ląd
Oto znowu dni ruszyły
Serce bije mocno szybko
I nie rzucam ciągle słowa
Słowa sens tylko znowu
Biec przez tłoczne chcę ulice
Zwykłym życiem się zachwycę
Bo widziałem jak wygląda
Jak wygląda mroczny brzeg
Tyko w porze wieczornej
Bluesa koniem szalonym
Na wyprawy się wypuszczam
Gdzie bywałem już